Mówi Agata Świątek, studentka Uniwersytetu Wrocławskiego.
— Redaktor Ryszard Bilski powierzył mi korektę książki pt. A wierzby szumią, szumią, szumią... To po części i nasze dzieło: skarżyskich gimnazjalistów, licealistów, teraz także i trojga studentów pierwszego roku. Książkę musiałam przeczytać – od deski do deski – kilka razy! Z trudem jednak wyłapywałam literówki, bo pochłonęła mnie bez reszty treść Wierzb. Ucieszyłam się więc, gdy nasz pan od dziennikarstwa zaproponował mi, abym spisała refleksje znad Kamiennej, które towarzyszyły mi podczas czytania.
Refleksja pierwsza... Ta książką powinna być porządnie rozreklamowana! Z chwytliwym hasłem, z wieloma wykrzyknikami i przepełniona superlatywami. Zasługuje na to... W przeciwieństwie bowiem do błyskawicznie zwiększającej się liczby coraz mniej inteligentnych reklam – nachalnie wciskających nam np. pastylki likwidujące najsilniejszy ból, zamiast podpowiedzieć wizytę u lekarza – tę książkę powinien wziąć do ręki i zachować w sercu każdy skarżyszczanin. Szkoda, że nakład jest mikroskopijny... Chciałoby się zacytować coś ze „współczesnej polskiej politycznej klasyki”: sorry, ostatnimi laty taką tu, w kraju nad Wisłą urodę mamy, że wszystkiego, także i lekarzy, coraz mniej posiadamy...
Refleksja druga... Można o naszej kilkumiesięcznej pracy – zatytułowanej A wierzby szumią, szumią szumią… – powiedzieć bardzo wiele, spojrzeć z kilku odmiennych perspektyw. W pierwszym spojrzeniu da się dostrzec niemal podręcznikową rzetelność historyczną. Daty, nazwiska, miejsca. Również takie, o których w ogóle trudno powiedzieć coś konkretnego, jak chociażby temat Bitwy Warszawskiej czy literatury międzywojennej traktującej o wojnie polsko-bolszewickiej. Białe plamy historii są fascynujące, a nam już zdecydowanie wystarczy tematów błahych i infantylnych.
Refleksja trzecia... Drugi rzut oka zwraca uwagę na naszych rozmówców i postacie, na które powołujemy się w tej książce. To w większości przypadków osoby będące ekspertami w swoich dziedzinach. Ludzie, którzy nie dotkną problemu powierzchownie, którzy nie będą nas zbywać byle czym. Błędnym jest myślenie, że wiąże się to jedynie z moralizatorstwem, z filozofowaniem. Otóż wiąże się to z dającą się wyczuć fascynacją podejmowanym tematem i odkryciem takich niezwykłości jak pomysł, o przeniesieniu stolicy Polski do Skarżyska. Czy zbyt frustrującym będzie tymczasowe pozostawienie Czytelnikowi tej wzmianki bez rozwinięcia i podstępne zachęcenie go do odnalezienia jej w naszej książce? Mam nadzieję, że nie i zostanie mi wybaczone.
Tak owocuje dotarcie do ludzi mających coś rozsądnego do powiedzenia, ludzi przejętych swoją pracą i traktujących ją jak pasję. Ludzi „na wyginięciu”…
Refleksja czwarta... Jeszcze jeden punkt widzenia, migający gdzieś między wersami, wracający co jakiś czas wśród snujących się historii. Spojrzenie na niezwykłość tej książki. Powstałej dzięki pracy ludzi młodych i wysiłkom ludzi młodych duchem. Od początku do końca pracy przemyślanej, poważnej, pełnej wczesnej odpowiedzialności za swoje pytania i spostrzeżenia. Za swoje słowa, których nie raz brakuje. Jasno rysuje się pełne roztropności formułowanie pytań, dociekanie, szukanie prawdy. W kontaktach z ludźmi, którzy się z nimi … „nie cackali” przekonali się, że trzeba umieć słuchać, ale i bronić swoich racji. Wśród twórców tej książki pojawia się jedenaścioro uczniów. A dokładnie rzecz biorąc, uczniów-dziennikarzy, którzy poza zbieraniem informacji, potrafią je również twórczo wykorzystać i ocenić, wyciągnąć z niej wnioski, ale nigdy nie przeinaczać. Pierwsza powstała w ten sposób pozycja – znacznie przewyższająca jakością dotychczasowe tworzone przez młodzież niewielkie teksty: szkolne gazetki, jednodniówki – łączy ze sobą trzy tematy: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Przeszłość dotkniętą nie w dokumentach, podręcznikach i mglistych śladach, ale w żywych, barwnych opowieściach świadków wiekowych wydarzeń. Teraźniejszość potraktowana z całą powagą najdotkliwszych skarżyskich problemów i dziejących się tuż koło nas wydarzeń, jak wybory samorządowe. Przyszłość widziana przez pryzmat przemyśleń, doświadczeń płynących z przeszłości, realnych potrzeb i jeszcze bardziej realnych możliwości. Bez koniunkturalnych obciążeń!
Refleksja piąta... I jeszcze ogólne wrażenie, jak obraz zostający pod zamkniętymi powiekami- przyjemny nurt całej opowieści, któremu można bez wahania poddać się całkowicie, zaczytać. Historie fascynujące, a prawdziwe, niezwykłe, choć wyjęte z codzienności. Pojawiają się w Wierzbach… dzięki temu, że ktoś jeszcze potrafił spojrzeć na swoją codzienność z zachwytem, z myślą o tym, że to co dziś powszednie, jutro będzie już sprawą niewyobrażalnie odległą. Historie od początku do końca przeżyte, autentyczne uczestnictwo we wszystkich wypadkach ze swego życia, które już chyba nie jest dla naszych czasów takie oczywiste.
Refleksja szósta, nawiązująca do pierwszej... To mogłaby być rzeczywiście szumna, kolorowa, krzykliwa reklama. Jednak nie zeszpeciłabym reklamą czegoś, co stanowiło – i z pewnością nadal będzie stanowić – odrobinę naszej własnej historii, naszych własnych myśli, zdobytej przez nas wiedzy.
I Wierzby… już są naszym sukcesem, bez względu na to, co o nich powiedzą inni. Naszym Wierzbom wystarczy kilka prawdziwych, nie wyolbrzymionych słów o swej zawartości i z pewnością trafią w odpowiednie ręce.
Agata Świątek
Nr 1. Agata Świątek, autorka dzisiejszej recenzji.
Nr 2. Wychodzimy z pociągu na peron, potem kilkadziesiąt kroków przez wiadukt i już jesteśmy w Centrum Kamiennej.
Nr 3. „Witkowski”, maturzyści ’54, gdy byli jeszcze w podstawówce.
Nr 4. Jadwiga Studzińska była uczennicą „Witkowskiego”, gdy szkoła mieściła się jeszcze przy ulicy Staszica. Ma więcej lat, niż Skarżysko liczy sobie jako miasto!
Zapraszamy na promocję 18 bm.(sobota)godz. 15.oo MCK
RB