Powiadomienie o plikach cookie Strona korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów statystycznych, realizacji usług i reklamowych. Korzystając z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki będą one zapisane w pamięci urządzenia, więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w Polityce prywatności.

Kontakt z redakcją: tel. 41 2511951 alinajedrys@gmail.com


Dramat w skarżyskim szpitalu. "Nawet my sugerowaliśmy lekarzom, że Dagmara ma udar"

Jak informuje Onet.pl do tragicznych wydarzeń doszło w skarżyskim szpitalu w nocy z 24 na 25 listopada.

 
Jak możemy przeczytać w artykule Dagmara Pisarek ze Skarżyska-Kamiennej późną nocą trafiła do miejscowego szpitala. Już wtedy wymiotowała, miała zawroty głowy, a także problemy z mówieniem i poruszaniem się. Jednak dopiero następnego dnia lekarze mieli stwierdzić, że 33-letnia kobieta przeszła udar. Dziś walczy o życie w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach, a jej rodzina oskarża medyków o szereg błędów. – Każdy nam mówi, że to były typowe objawy udaru. Nawet my sugerowaliśmy lekarzom, że Dagmara ma udar – zaznacza Karolina Pisarek, siostra kobiety.
 
Karolina Pisarek, siostra 33-letniej Dagmary, mamy 7-letniej dziewczynki, wspomina, że po godz. 21 wróciła z pracy i chwilę później położyła się spać.
– Była chyba dokładnie 22.18, gdy zadzwonił do mnie kolega, który właśnie odwiózł mnie do domu. To także przyjaciel mojej siostry. Mówił, żebym szybko przybiegła do Dagmary, bo jest u niej i coś się stało. Za chwilę zadzwonił drugi raz i krzyczał do słuchawki, że z siostrą jest naprawdę źle – mówi Onetowi.
 
"Dziwne zachowanie ratowników"
Karolina Pisarek pobiegła do domu siostry wspólnie ze swoją partnerką. Dagmara leżała już na rękach swojego kolegi Marcina. Ten opowiedział, że zadzwoniła do niego, bo straszenie źle się czuła – miała wymioty, kręciło jej się w głowie. Gdy wszedł do mieszkania, znalazł ją leżącą na podłodze w łazience, więc przeniósł ją na łóżko.
– W międzyczasie zadzwonił na pogotowie. Karetka przyjechała jakieś pięć minut po nas. Z moją siostrą praktycznie nie było kontaktu, trzymała się za klatkę piersiową, dziwnie wiła się po łóżku, miała wywrócone gałki oczu do góry, była prawie sztywna – podkreśla Karolina Pisarek. – Dla mnie już wtedy dziwne było zachowanie ratowników, którzy momentami nawet się uśmiechali. Zmierzyli Dagmarze tylko ciśnienie. Gdy moja partnerka zapytała, czy może to jest udar, odpowiedzieli, że na pewno nie – dodaje.
Oczywiście padło pytanie, czy kobieta mogła przyjąć jakieś niedozwolone środki czy leki. – Jednak zamiast jej pomagać, to jeden z sanitariuszy chodził po domu i szukał jakichś ampułek. Znam moją siostrę 33 lata i wiem, że w życiu by czegoś takiego nie zrobiła. Była z małym dzieckiem w domu. Jej narzeczony jeździ tirami i był w delegacji – opowiada.
Po pewnym czasie załoga karetki pogotowia podjęła decyzję o zabraniu Dagmary Pisarek do Szpitala Powiatowego w Skarżysku-Kamiennej.
– Sanitariusz powiedział nam, żebyśmy ubrali pacjentkę. Nie było takiej możliwości, bo była cała sztywna. Chciałam założyć jej kurtkę, ale nie było takiej opcji. Musieliśmy więc przykryć Dagmarę kocem. Wtedy jeden z sanitariuszy pociągnął ją za rękę i powiedział "wstawaj lalunia, idziemy". Dla mnie to był szok – wspomina siostra kobiety. – Rzucili ją jak worek ziemniaków na wózek, aż głowa poleciała jej do przodu i ją zabrali – dodaje.

Długie czekanie na wyniki badań

To wszystko wydarzyło się przed godz. 23. Później Karolina Pisarek usłyszała, że ma zadzwonić do szpitala za dwie godziny.
– Zadzwoniłam tam przed godz. 1. Usłyszałam od jednego mężczyzny, że nie ma jeszcze żadnych wyników badań. Zapytałam, czy ktoś mógłby mi cokolwiek powiedzieć na temat stanu zdrowia siostry, bo przecież została nieprzytomna zabrana z domu. Usłyszałam w słuchawce, jak powiedział "pani Pisarek, jak się pani czuje?". Moja siostra wręcz wyła, ale nie mogła nic powiedzieć. Ten mężczyzna powiedział wtedy, że "nadal kontakt jest nielogiczny, proszę zadzwonić o godz. 7 rano" – mówi nam siostra Dagmary Pisarek.
Około godz. 2-3 do skarżyskiego szpitala pojechał wcześniej wspomniany Marcin, przyjaciel Dagmary. Chciał zamienić telefony, bo okazało się, że przez pomyłkę Karolina spakowała siostrze komórkę jej córki.
– Marcin nie został wpuszczony na oddział, ale usłyszał, że stan Dagmary się poprawia i była nawet w toalecie. Powiedziano mu też, że rano będzie do wypisu, bo nie wymaga dalszej hospitalizacji – mówi Karolina Pisarek.

Lekarze potwierdzają, że 33-latka przeszła udar

Tak się jednak nie stało. Rano okazało się, że stan Dagmary Pisarek jest bardzo zły.
– Gdy tam pojechałam, to zobaczyłam, że siostra nadal leży na SOR-ze. Bełkotała, przekręcała się z boku na bok. Mówiła do mnie, że ją naćpali. Dopytywałam, kto to zrobił, to odpowiedziała, że tutaj w szpitalu. Powiedziała "Karolina bardzo chce mi się spać" – wspomina Karolina Pisarek.
Później w szpitalu pojawiła się też mama Dagmary i jej narzeczony, który w nocy szybko wrócił z delegacji. Dopiero koło południa miał porozmawiać z nimi lekarz.
– Powiedzieli mamie, że Dagmara miała udar i jej stan jest ciężki. W tym czasie wywozili ją na badanie rezonansem. Wtedy jeszcze minimalnie kontaktowała, ale nie mogła już mówić – zaznacza siostra kobiety.

Operacja w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach

Kilka godzin później stan 33-latki jeszcze bardziej się pogorszył, dlatego została przewieziona do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Tam przeszła trepanację czaszki – została podpięta pod respirator – była w śpiączce farmakologicznej. Do dziś przebywa na oddziale intensywnej terapii.
– Teraz Dagmara w miarę kontaktuje. Została już wybudzona. Rusza rękami i nogami, ale cały czas jest podpięta pod respirator, bo nie może sama oddychać – mówi nam siostra Dagmary. – Lekarze mówią, że potrzeba czasu. Nie wiadomo, co będzie dalej – dodaje.
Rodzina 33-latki postanowiła zgłosić całą sprawę do Prokuratury Rejonowej w Skarżysku-Kamiennej. Zapowiadają, że chcą wyciągnięcia konsekwencji wobec personelu szpitala, których ich zdaniem popełnił szereg błędów.
 
– Sprawa ta jest w trakcie wyjaśniania. Po skardze, jaką złożyła mama pacjentki, zleciliśmy wewnętrzną kontrolę – mówi Onetowi dr n. med. Krzysztof Grzegorek, zastępca dyrektora do spraw medycznych Szpitala Powiatowego w Skarżysku-Kamiennej, który jednocześnie dodaje, że na razie nikt nie poniósł żadnych konsekwencji.
– Trudno na razie wyciągnąć konsekwencję, że ktoś postępował nieprawidłowo, chociaż nie wykluczone, że tak się stanie. Musimy być przekonani, że zawiniła jedna czy druga osoba. Dziś zrobić krzywdę człowiekowi jest bardzo prosto – zaznacza Krzysztof Grzegorek.

 
 

Ostatnie komentarze

  • Daj pan spokój.. powiedział(a) Więcej
    Za co temu nieudacznikowi dziękowali?.., może za to że rozwalił dokumentnie nasze miasto i katastrofalnie je... 2 godzin temu
  • wer powiedział(a) Więcej
    czyli brak taxówkarzy... 21 godzin temu
  • Kalafior47 powiedział(a) Więcej
    Miejmy nadzieję że w pace powiększą im.. to co trzeba... Tu byli kozaczkami.. tam będą dziewczynkami do wzięcia. 22 godzin temu

Komentarze pozostają własnością ich twórców - redakcja TSK24.pl nie bierze za nie odpowiedzialności. Nick nie jest zastrzeżony dla jednego użytkownika.
Serwis nie ma obowiązku publikacji nadesłanych materiałów. Materiały nie zamawiane przez Serwis Informacyjny TSK24.pl nie podlegają zwrotowi. Autorzy materiałów publikowanych w serwisie wyrażając zgodę na ich publikację przenoszą jednocześnie prawa do nich na rzecz Serwisu Informacyjnego TSK24.pl. Serwis zastrzega sobie również prawo do wykorzystywania zamieszczanych materiałów w celach promocyjnych i reklamowych na wszelkich polach ekspozycji.
Wszystkie Prawa Zastrzeżone - Żadna część jak i całość materiałów zawartych w portalu TSK24.pl nie może być powielana i rozpowszechniania lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie.
Wszelkie wyżej wymienione postępowanie bez pisemnej zgody wydawcy - PPHU MPC-TECH ZABRONIONE!