- Kategoria: Wywiady
- User
Medal dla Skarżyszczanki
* Ewa Michałowska Walkiewicz Gdzie pani szuka dawnej poezji polskiej?
- Alicja Dmoch W Skarżysku należę do biblioteki publicznej, zatem poezją, która jest w niej dostępna, zaczytywałam się od najmłodszych lat. Od zawsze jednak, interesowały mnie stare książki i dzieła naszych polskich literatów, które dla wielu mieszkańców naszego miasta są dziełami nieznanymi. Od zawsze inspirowała mnie poezja pochodząca z przełomu ostatnich wieków, która jest przepełniona patriotyzmem. Aby zatem móc ją odszukać, muszę wyjeżdżać w tym celu do większych miast. W jednym z krakowskich antykwariatów, znalazłam wiersze drukowane przez tamtejszą drukarnię „ Czasu”, które napisał nieznany mi dotąd poeta Stanisław Dubienko.
* Czy często pani wyjeżdża, w poszukiwaniu ukochanej poezji?
- Ponieważ szukanie starych wierszy stało się moją pasją, raz lub dwa razy na miesiąc wyjeżdżam w celu ich zdobycia do większych miast naszego kraju. Niekiedy uda mi się dotrzeć do manuskryptów, które udostępniają mi prywatni ludzie. Pewnego razu, pojechałam do księgarni ariańskiej do Gdańska, gdzie znalazłam wiersz napisany na pięćsetną rocznicę wynalazku Jana Gutenberga, autorstwa Seweryny Duchińskiej. Wiersz ten, był dla mnie wręcz unikatowy, gdyż napisany był on w 1900 roku, w książce, która była jednym z wydanych tylko czternastu jej egzemplarzy. Pewnego razu, miałam przyjemność przeczytania wierszy napisanych przez Danielę Krzepkowską, które powstały pod koniec XIX wieku. Szkoda tylko, że ze względu na upływ czasu, nie można się było doczytać ich tytułów. Nie miałam wówczas pieniędzy na zakup tej poezji, zatem zmuszona byłam je po prostu przepisać.
* Do jakiego miasta wyjeżdża pani najczęściej
- Miastem, które obfituje w księgarnie i antykwariaty, jest Kraków. Gdy byłam tam pewnego razu, znalazłam wiersze Mikołaja Reja, drukowane na pierwszych stronach dziewiętnastowiecznej gazety krakowskiej „Zwierciadlo krakowskie”. Moje wojaże po Krakowie, są dla mnie spełnieniem marzeń, gdyż wracając stamtąd zaopatrzona jestem w fascynujące mnie materiały literackie. Kilka razy, w poszukiwaniu ukochanej poezji wybrałam się do Lublina, gdzie znalazłam poezję Andrzeja Niemojewskiego, poety o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Podobno on i jego rodzina, wywodzą się ze świętokrzyskiego miasta Lasocin. Na zakup jego tomików wierszy, musiałam wydać aż kilkaset złotych.
* Podobno od pewnego czasu, lubi pani wiersze Jana Karasińskiego ?
- Będąc na wycieczce w Lublinie, dowiedziałam się o nieznanym mi dotąd poecie, Janie Leonie Karasińskim. Ponieważ miałam wówczas odłożonych trochę pieniędzy, postanowiłam poświęcić wszystko na poszukiwanie jego poezji. W Poznaniu, w jednej z bibliotek znalazłam właśnie jego poezję, z których dwa wiersze „Nadzieja” i „ Do żelaznego kolegi” po prostu mnie zachwyciły. Mogę śmiało porównać jego dorobek twórczy do poezji Zygmunta Krasińskiego, którego posiadam prawie wszystkie wydania.
* Co udało się pani zakupić w ostatnim czasie?
- W ubiegłym miesiącu, postanowiłam pojechać do Krakowa, by znaleźć starodruki z wydaną „Pieśnią o potopie” Jana Kochanowskiego. Szukając tego unikatu, znalazłam w pewnym antykwariacie stare gazety, w których wydrukowane były wiersze innych polskich poetów, takich jak Adam Staszczyk oraz August Sokołowski. Sonety Staszczyka, po przepisaniu umieściłam w przeznaczonym do tego rodzaju zapisków notatniku, zaś wiersz Sokołowskiego zatytułowany „ Myśli”, po prostu sfotografowałam i zdobi on mój literacki album.
* Czy oprócz poezji, natrafiła pani na ciekawą prozę?
- Tak oczywiście. Będąc w Krakowie, znalazłam w pewnym antykwariacie urywek z pamiętnika zatytułowanego „ Trębacz miejski”, autorstwa Jordana. Następnym takim znaleziskiem, były listy Jana Śniadeckiego i Józefa Majera zatytułowane „ Rozmowa zmarłych”. Jednak najbardziej zafascynowały mnie dwie książki pochodzące z początku XIX wieku, których autorem jest Anna Wogasthain, opisujące wioskę Lubartowa, okupowaną przez wojska austriackie.
* Czym pani zajmuje się w chwilach, gdy nie czyta pani literatury?
- Lubię zajmować się haftem i robótkami na szydełku. Ale takimi zajęciami para się co druga osoba. Zaś poszukiwaniem dawnej poezji, zajmuje się niewiele osób. O mojej pasji, dowiedziała się także polonia amerykańska. Zatem w ubiegłym miesiącu, zaproszono mnie do Chicago, gdzie odbyłam wiele spotkań z tamtejszą młodzieżą, którą zarażałam jak tylko mogłam polskością i patriotyzmem. Od prezesa Literatów Chicagowskich Andrzeja Radzieja, otrzymałam medal, którym się dekoruje osoby zasłużone dla polskiej literatury. Po Wielkanocy, jestem zaproszona do Cape Town w Afryce, gdzie również spotkam się z wyrobnikami polskiego pióra.
© Ewa Michałowska Walkiewicz /TSK24 Team